01 lutego 2020, 18:32
Otulam moje wnętrze skorupą. Kiedyś była niezwykle twarda jak u jaja strusia. Dziś pozwalam sobie by do niej zajrzeć. Proces ten trwał wiele miesięcy. Pokazywałam tylko ta skorupę. Twarda, silna trudna do przebicia. Nikt nie wiedział, co jest w srodku, nawet ja. Tak, nawet ja nie wiedzialam, co chce ukryć, ochronić. Moja wrażliwość, kreatywność, twórczość schowana głęboko, bardzo głęboko. Nie wiedziałam i nie znałam jej granic. Jak głębia oceana, nie do poznania. Nie można tam wejść, zwiedzić, nazwać. Hmm ale czy trzeba ją nazywać? Jest i czaji się w niej niebezpieczeństwo lecz wiem także że cudowność tego świata, mojego świata. Dziś pomimo lęku biorę latarke do ręki, przewodnika po mroku i wchodzę. Nie wiem co spotkam na mojej drodze lecz czuję że jestem gotowa. Płynę. Potrzebuję jednak tlenu by przetrwać. Zabieram go ze sobą. Nie wiem czy wystarczy by wrócić. Ryzykuje. Nie ide sama... Czuję opiekę. Wiem, że moj Anioł Steóż jest ze mną. Zabieram piórko by nie zapomnieć że czuwa nade mną. Na skórze rysuję jaskółkę. Symbol wolności, zmiany. Potrzebuje jej także by wrócić, to ona pomaga znaleźć drogę do domu. Czy coś jeszcze powinnam zabrać? Nie wiem. Podjemuję decyzje. Musi wystarczyć. Czuję jak moje ciało wypełnia rozkoszna adrenalina. Jest też strach a także ekscytacja. Odkryje swoje ja. Odkryje. Czy pozowolę Ci tam wejść? Jeszcze nie wiem. Zaczekasz? Nasłuchuj... Nie wiem kiedy Cie zawołam. Może tego nie zrobie? Podejmij decyzje czy jesteś gotowy zaczekać by być moze już mnie nie usłyszeć... Być może jednak zaproszę Cię do środka... Zaryzykujesz? Zaczekasz? Czy odejdziesz w niewiedzy i w braku nadzieji?