Najnowsze wpisy, strona 5


Spotkania...
10 lutego 2020, 14:05

Spotykam go znowu i znowu. Zadaje sobie pytanie tylko, po co znowu? Ta historia dawno sie skończyła. Choć zranionym sercem zakończona. Mimo to znów go spotykam. Nie wiem po co? Anioły potrzebuje Waszej mądrości i spokoju. Kolejna lekcja? Nie mam już na nie siły. Ile lekcji jeszcze przede mną nim nadejdzie ukojenie. Czekam na spełnienie. Szukam, błądze, nie rozumiem... Lecz czy trzeba rozumieć? Ciągle zadaje sobie to pytanie. Po co? Jak? Dlaczego? Chcę ukojenia i spokoju. W jego ramionach nie osiągnę tego. Wiem to dobrze a jednak ciągle przypominasz mi o nim. Może to tylko znak by stało sie to co ma sie stać. Niedokończone zdania. Niezamknięta brama. Gitarowe dźwięki niespełnienia

Stara miłość nie rdzewieje?
09 lutego 2020, 16:31

Ja nie kocham Ciebie, 

Ty nie kochasz mnie

Lecz ciągle coś do Ciebie ciągnie mnie

do Ciebie...

Ty do mnie...

 

Nie znam Cię od wielu lat

Byłeś marzeniem 

stałeś się wspomnieniem

Tęsknota ulotna jak mgła

zostawiła za sobą miłości żar

 

Ja nie kocham Ciebie

Ty nie kochasz mnie

Lecz złowroga siła ciągnie mnie

do Ciebie...

Ty do mnie...

 

Nie pytaj mnie, nie odpowiem, o nie

Jesteś w moich snach, 

nie zapraszam Cię 

Zostaw mnie, 

nie opuszcze Cię

 

Ja nie kocham Ciebie, 

Ty nie kochasz mnie

Lecz przeznaczenia moc ciągnie mnie 

do Ciebie....

ty do mnie....

 

Jest ona, był on

Nasza magiczna mała broń

Znika gdy jesteś obok

Działa gdy nie ma Cię

Wspólna droga do nikąd kończy się...

 

Ja nie kocham Ciebie,

Ty nie kochasz mnie,

Lecz namiętność ciągnie mnie 

do Ciebie...

Ty do mnie...

Głębia oceanu duszy
01 lutego 2020, 18:32

Otulam moje wnętrze skorupą. Kiedyś była niezwykle twarda jak u jaja strusia. Dziś pozwalam sobie by do niej zajrzeć. Proces ten trwał wiele miesięcy. Pokazywałam tylko ta skorupę. Twarda, silna trudna do przebicia. Nikt nie wiedział, co jest w srodku, nawet ja. Tak, nawet ja nie wiedzialam, co chce ukryć, ochronić. Moja wrażliwość, kreatywność, twórczość schowana głęboko, bardzo głęboko. Nie wiedziałam i nie znałam jej granic. Jak głębia oceana, nie do poznania. Nie można tam wejść, zwiedzić, nazwać. Hmm ale czy trzeba ją nazywać? Jest i czaji się w niej niebezpieczeństwo lecz wiem także że cudowność tego świata, mojego świata. Dziś pomimo lęku biorę latarke do ręki, przewodnika po mroku i wchodzę. Nie wiem co spotkam na mojej drodze lecz czuję że jestem gotowa. Płynę. Potrzebuję jednak tlenu by przetrwać. Zabieram go ze sobą. Nie wiem czy wystarczy by wrócić. Ryzykuje. Nie ide sama... Czuję opiekę. Wiem, że moj Anioł Steóż jest ze mną. Zabieram piórko by nie zapomnieć że czuwa nade mną. Na skórze rysuję jaskółkę. Symbol wolności, zmiany. Potrzebuje jej także by wrócić, to ona pomaga znaleźć drogę do domu. Czy coś jeszcze powinnam zabrać? Nie wiem. Podjemuję decyzje. Musi wystarczyć. Czuję jak moje ciało wypełnia rozkoszna adrenalina. Jest też strach a także ekscytacja. Odkryje swoje ja. Odkryje. Czy pozowolę Ci tam wejść? Jeszcze nie wiem. Zaczekasz? Nasłuchuj... Nie wiem kiedy Cie zawołam. Może tego nie zrobie? Podejmij decyzje czy jesteś gotowy zaczekać by być moze już mnie nie usłyszeć... Być może jednak zaproszę Cię do środka... Zaryzykujesz? Zaczekasz? Czy odejdziesz w niewiedzy i w braku nadzieji? 

Podarunek od nieba
29 stycznia 2020, 08:18

Wczoraj po głębokiej rozmowie z kims dla mnie bardzo bliskim doświadczyłam znaków. Wierzę w przewodników wysyłanych przez Boga ( jakkolwiek go rozumieć). Wierzę w opiekunczą obecność aniołów. Patrzyłam na niebo oświetlone miejska poświata latarni. Patrzyłam na zwykłe a jednak niesamowite zjawisko. Chmury płynęły po niebie z dość dużą prędkością. Płynęły w moją stronę. Zmienne kształty... Zaczęłam im się przyglądać i widzieć. Pojawiło sie tak wiele znaków. Zwierzęta, twarze, postacie. Pojawił sie wilk. Był przyjazny. Miał lekko otwarty pyszczek. Uśmiechnęłam sie. Potem zobaczyłam tą postac złej wiedzmy z małej syrenki. Patrzyłam i zastanawiałam sie co ona oznacza. To przecież ona zabrała głos Ariel by ta mogła stac sie człowiekiem i spotkać swojego ukochanego. Postanowiła oddać swój piekny dar dla miłości. Tak też sie czułam wczoraj jakbym traciła coś cennego po to by zyskać cos pięknego. Dziwne uczucie. Choć towarzyszył mi spokoj kiedy zrozumiałam. O swoje szczęście trzeba walczyć. Stawiać sobie wyzwania a czasem coś utracić by zyskać. Zła wiedzma zniknęła. Pojawił sie maleńki anioł trzymający łuk... Miłość. No tak cóż innego jak nie miłość. Patrzyłam dalej jak chumury tańczą, zmieniają kształty. Niezwykle przedstawienie. I nagle zobaczyłam anioła z ogromnymi skrzydłami. Na początku nie podobał mi sie był jakiś złowrogi lecz po chwili okazało sie że czuwa... Martwi sie. Leciał w moją stronę. Stawał sie coraz większy i wiekszy... Wypełnił spory fragment nieba. Po chwili zniknął rozwiany przez wiatr... Uśmiechałam sie choć bylo mi smutno. Podziękowałam. Ostatnie co zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło. Zobaczyłam szczęśliwego zająca biegnącego gdzieś a za nim... To było niesamowice. Głowa smoka a potem cała jego postać... A na jego grzbiecie postać... Coś czego nie potrafilam nazwać. Próbowałam zrozumieć. Ten zająć był taki delikatny, radosny maleńki. Tak jak małe dziecko które w zabawie biegnie, śmieje się,  poprostu doświadcza. Och nie ale przecież ten smok leci za nim, chce go pożreć. Było mi tak smutno. Jednak... To nie dlatego za nim leciał. Zrozumiałam oni byli przyjaciółmi. On lecial za nim bo razem z nim podróżował przez życie. Chronił. I wtedy zobaczylam kto byl jeźdzcem. Ogromny byk który przyjął postać bardziej ludzką... Leciał na tym smoku a przed nimi zajączek... Siła... a Dziecięca radość... Szczęście... Bliskość... Opieka... Odwaga... Moc... A gdzieś w oddali moja świadomość podpowiadała mi jeszcze... Zaraz zaraz ale to przecież smok to drapieżnik a byk ma przecież w sobie wściekłość niszczenia... Ten cały obrazek tak pełen sprzeczności. Mimo wszystko poczułam spokój. Bezpieczeństwo. Bliskość. Siłę Przyjaźni. Moc.

Ukryta w ciemności
24 stycznia 2020, 09:15

Obudzialam się w ciemności. Chłód przepełnia moje ciało. Rozchodzi się po każdej części. Dotyka moje serce. Delikatnie, subtelnie. Czuję że pragnie mojego ciepła. Nie widze nic. Oczy powoli przyzwyczajają się do mroku. Stoję i czekam. Strach przenika mnie. Zabiera jasność umysłu. Jakaś iskierka tli się na końcu świadomości. "Zrób jeden krok. Tylko jeden. Poczuj" Poddaję się. Postanawiam iść za nim. Spokojnie poruszam ciałem z niepokojem co się wydarzy, podejmuję decyzję. Odwracam głowę. Nic. Jest jednak coś w tym chłodzie co pociaga mnie. Idę... Powoli krok za krokiem. To nieznane pociąga mnie. Idę... Wdycham powietrze. Jest dziwnie. Jest w tym jakieś uczucie. Tak. To ULGA. Lęk z każdą sekunda staję się mniej wyraźny. Moge tu zostać? Nie wiem. Nie słyszę nic. Nagle. Pojawia się cichy dźwięk. Ruch skrzydeł. Słyszę śpiew gdzieś w oddali. Widyze tylko zarys. Mój mózg przetwarza. Znam ten cień, ten dźwięk. Nagle rozumiem. Jaskółka? Tak! Jedna jaskółka wiosnu nie czyni. Hmm lecz daje... nadzieje. Gdzieś na skraju świadomości pojawią się. Czy mogę tu być bezpieczna? Nie wiem co kryję sie w ciemności. Ide. Powoli ostrożnie wybieram kierunek który wskazuje mi ona... Jest jakby jaśniej? Co teraz? Ide dalej. Nagle pojawia sie światło. Jasna wyraźna linia. Przecina mrok. Wdrygam sie. Cos zbliza sie do mnie. To... Pies? Nie... Przybył poslaniec. Przedstawiciel mroku i jasności. Lis. Patrzy na mnie... Nie czuję już strachu. Wiem że jestem w domu.